Odliczanie czas zacząć.
Deadline – 22 września.
Spraw do załatwienia – dużo.
Poziom stresu – umiarkowany.
Perspektywa wyprowadzki z kraju za 20 dni póki co mnie raczej dziwi niż martwi, smuci czy ekscytuje, bo nie jestem jeszcze w stanie w to uwierzyć. Dotrze pewnie za dwa tygodnie.
Rodzicom urządzam trochę piekło, bo cały czas zmuszeni są aktualizować ze mną listy spraw do załatwienia, a ja praktykuję freakout, kiedy tylko się z czymś nie wyrobimy.
Pod moim biurkiem rośnie sterta kartonów z rzeczami na wyjazd; kosmetykami, ręcznikami, pościelą apteczką etc. Najprzyjemniejszym aspektem tej całej zabawy póki co jest ilość zakupów które robię, jednak, gdyby się nad tym zastanowić, jest to raczej smutne; nawet kupowanie ręczników czy leków sprawia mi przyjemność.
Dziś idę na rozdanie maturalnych dyplomów i wino z nauczycielami. A część osób od nas już wyjechała. Szalone jest to wszystko.
słucham: Dansa Kuduro - Don Omar. W tej kwestii jestem stanowcza i zdania nie zmienię. Dansa Kuduro piosenką wakacji 2011!
czytam: "Dark Continent, Europe's Twentieth Century" Mark Mazower. Nerdy much? Fakt, że z 15 "highly recommended" UCLowych książek przeczytałam na razie dwie (najkrótsze), nie napawa mnie optymizmem.
wyzwania: prawo jazdy! Dziś pojechałam się zapisać i odbiłam się od zamkniętych drzwi, jako że WORD na Bemowie był zamknięty. Tylko dziś i jutro, ale takie najwyraźniej mam szczęście. Może the Universe próbuje mnie zniechęcić, ale ja się tak łatwo nie dam.
osiągnięcia: wczoraj wieczorem i dziś rano miałam okazję zwiedzać mój piękny Żoliborz z perspektywy biegu. Przynajmniej do momentu, kiedy skupiałam się już tylko na mówieniu sobie że dam radę, bo Plac Wilsona już praaawie widać. Tak więc dołączyłam do sekty joggingu i nie mogłabym być szczęśliwsza!
Kono szykuj się na poranne treningi in da London!
Deadline – 22 września.
Spraw do załatwienia – dużo.
Poziom stresu – umiarkowany.
Perspektywa wyprowadzki z kraju za 20 dni póki co mnie raczej dziwi niż martwi, smuci czy ekscytuje, bo nie jestem jeszcze w stanie w to uwierzyć. Dotrze pewnie za dwa tygodnie.
Rodzicom urządzam trochę piekło, bo cały czas zmuszeni są aktualizować ze mną listy spraw do załatwienia, a ja praktykuję freakout, kiedy tylko się z czymś nie wyrobimy.
Pod moim biurkiem rośnie sterta kartonów z rzeczami na wyjazd; kosmetykami, ręcznikami, pościelą apteczką etc. Najprzyjemniejszym aspektem tej całej zabawy póki co jest ilość zakupów które robię, jednak, gdyby się nad tym zastanowić, jest to raczej smutne; nawet kupowanie ręczników czy leków sprawia mi przyjemność.
Dziś idę na rozdanie maturalnych dyplomów i wino z nauczycielami. A część osób od nas już wyjechała. Szalone jest to wszystko.
słucham: Dansa Kuduro - Don Omar. W tej kwestii jestem stanowcza i zdania nie zmienię. Dansa Kuduro piosenką wakacji 2011!
czytam: "Dark Continent, Europe's Twentieth Century" Mark Mazower. Nerdy much? Fakt, że z 15 "highly recommended" UCLowych książek przeczytałam na razie dwie (najkrótsze), nie napawa mnie optymizmem.
wyzwania: prawo jazdy! Dziś pojechałam się zapisać i odbiłam się od zamkniętych drzwi, jako że WORD na Bemowie był zamknięty. Tylko dziś i jutro, ale takie najwyraźniej mam szczęście. Może the Universe próbuje mnie zniechęcić, ale ja się tak łatwo nie dam.
osiągnięcia: wczoraj wieczorem i dziś rano miałam okazję zwiedzać mój piękny Żoliborz z perspektywy biegu. Przynajmniej do momentu, kiedy skupiałam się już tylko na mówieniu sobie że dam radę, bo Plac Wilsona już praaawie widać. Tak więc dołączyłam do sekty joggingu i nie mogłabym być szczęśliwsza!
Kono szykuj się na poranne treningi in da London!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz